Rozmawiając na naszymi pacjentami podczas konsultacji, bardzo ważne jest określenie w jakim punkcie jesteśmy i do czego dążymy.
Na początku naszej rozmowy ustalamy jak skalę problemu postrzega pacjent.
Pracujemy na tabelach, które systematyzują problem łysienia. W przypadku mężczyzn jest to skala Norwood -Hamilton, odpowiednikiem dla kobiet jest skala Ludwig'a.
Prosimy pacjentów by określili, jak rozległy, według ich własnej oceny jest ich problem.
Najczęściej jest tak, że linergista, jako osoba postronna, postrzega skalę problemu inaczej niż klient.
Co ciekawe, zazwyczaj panie surowiej oceniają swój wygląd, niż postronny obserwator.
Natomiast panowie, najczęściej dość optymistycznie zmniejszają realną skalę problemu.
Z czego wynika taka samoocena?
Bardzo często panowie, przeglądając się w lustrze dostrzegają problem zakoli, widzą, że włosy zaczynają się przerzedzać z przodu głowy.
Czasami zdarza się nawet, że naszych pacjentów myli dość gęsta grzywka.
Ogromnym zdziwieniem jest fakt, że z tył, na szczycie głowy, na tzw czepcu głębokim włosy w sposób znaczący uległy przerzedzeniu.
Kobiety często, przychodzą mocniej zaniepokojone stopniem przerzedzenia swoich włosów, niż wymaga tego realna sytuacja.
Dlaczego? Myślę, że włosy są ważnym atrybutem kobiecości, lubimy czuć się komfortowo, chcemy być zadbane, a wypadające włosy, najzwyczajniej w świecie, odbierają nam tę część poczucia pewności siebie, która związana jest z naszym wyglądem zewnętrznym.
Bardzo ważne jest dla nas by pacjent sam, realnie określił, jaka skala łysienia dotyczy jego osoby.
Dlatego, po uzyskaniu samooceny naszego klienta, prosimy o pozwolenie zrobienia zdjęć jego głowy.
W tym momencie, kobiety również reagują inaczej niż mężczyźni.
Panom wystarczy gwarancja, że zdjęcie potrzebne jest tylko i wyłącznie do naszej dokumentacji, że nie zostanie wykorzystane do publikacji.
Natomiast panie mają zdecydowanie więcej oporów. Zgadzają się na zrobienie zdjęć głowy z ogromną niechęcią. Jako kobieta, rozumiem moje pacjentki. Żadna z nas nie chce oglądać na zdjęciu tego, czego nie potrafi w sobie zaakceptować, nawet jeżeli fotografia ma mieć tylko i wyłącznie charakter dokumentu wewnętrznego.
I w tym momencie następuje zderzenie mitu z rzeczywistością. Chwila niemiłego zaskoczenia lub przyjemnej niespodzianki.
Porównujemy obraz na fotografii z tym co zostało zaznaczone przez naszych pacjentów na grafikach obrazujących schematy łysienia.
Nie będę ukrywać, że z ust panów zazwyczaj słyszę pytanie "To naprawdę ja?" Panowie, przeglądając się w lustrze konfrontują swoją twarz, nie to co się dzieje z tył głowy. Dlatego, dziwią się, że ich problem jest "szerzej zakrojony" ;) niż pierwotnie przypuszczali.
Natomiast panie, kiedy porównują swoje zdjęcia z zaznaczonymi przez siebie na skali Ludwig'a obszarami łysienia. najczęściej stwierdzają, że były dla siebie zbyt surowe.
Moment przyjrzenia się fotografiom, jest tym momentem, w którym definiujemy w jakim momencie jesteśmy, jak rozległa jest skala problemu, z którym chcemy się zmierzyć.
Kolejnym etapem jest określenie celu do którego zmierzamy i co chcemy osiągnąć, ale to już inna historia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz