piątek, 31 marca 2017

Po co wybierać namiastkę, kiedy możesz dokonać prawdziwej zmiany, ?



Lubię współpracować z ludźmi, między innymi dlatego, że nigdy nie jest nudno :)
Ile pacjentów, tyle historii, charakterów, temperamentów. Wśród Klientów odwiedzających Klinikę są ludzie, którzy przychodzą, po pierwszej rozmowie, nabierają zaufania i restrykcyjnie stosują się do naszych zaleceń.
Niektórzy, są bardzo dociekliwi, dopytują, doprecyzowują, dociekają, chcą znać różne możliwe scenariusze, co będzie się działo "przed", co "w trakcie" a co może wydarzyć się "po" kolejnych sesjach zabiegu.
My cierpliwie tłumaczymy, wyjaśniamy, rysujemy linie frontalne w różnorakich wariantach. Ostatecznie pacjent dowiaduje się wszystkiego, my wiemy co robić, a klient wie, że wiem i jest spokojny.
Najtrudniej jest w sytuacji, kiedy my wiemy, co robić, pacjent rozumie, zgadza się i ... działa według swojego scenariusza.
Bardzo często taki bieg zdarzeń i wydarzeń, ma miejsce w przypadku ustalania długości włosów. My wiemy swoje, pacjent wie swoje i jak się później okazuje....pigment działa swoje, a mnie aż korci, żeby powiedzieć "a nie mówiłam" ;) 
Wydawałoby się, że skoro mikropigmentację stosujemy na włosach długich i na włosach bardzo krótko ściętych, oznacza to, że możemy ją stosować na każdej długości włosów.
Oczywiście możemy.... ale do wszystkiego co robię podchodzę z odpowiedzialnością i profesjonalizmem. Dlatego wiem, że nie zawsze można osiągnąć najbardziej satysfakcjonujące i trwałe efekty.
Kiedy na zabieg mikropigmentacji decydują się osoby, o przerzedzonych, dłuższych włosach, dokonujemy zabiegu zacieniania skóry głowy.

Pigment jest wprowadzany igłą pod wierzchnią warstwę naskórka. Do skóry głowy docieramy po prostu odgarniając włosy, nie mamy problemu z precyzyjnym nakłuciem, wprowadzeniem pigmentu. W ten sposób osiągamy zamierzony efekt- pod przerzedzonymi włosami nie prześwituje skóra głowy.
Kiedy dokonujemy zabiegu mikropigmentacji całej głowy, bądź tej części, gdzie włosy zupełnie wypadły- najczęściej są to zakola bądź czepiec głęboki, wtedy tysiące kropek niejako rysowane przez linergistę mają za zadanie imitować krótko ścięty włos. W takim przypadku, nie ma trudności z wyznaczeniem miejsc gdzie wprowadzamy pigment. Mamy bezproblemowe dojście do powierzchni skóry, metodą "tysiąca kropek" tworzymy trójwymiarową imitację włosa.
Najtrudniej jest kiedy pacjent kwalifikuje się do mikropigmentacji części głowy, ale nie chce ściąć włosów, które posiada na bardzo krótko. Pisząc "najtrudniej" oczywiście nie miałam na myśli wygody linergisty.

Kiedy włosy klienta mają ok 3-4 mm długości, wprowadzając cienką igłą pigment, z jednej strony nie możemy ich odgarnąć, żeby nie przeszkadzały, z drugiej jest ich na tyle dużo i są na tyle długie, że uniemożliwiają dojście do pigmentowanej powierzchni. Efekt tej nierównej walki jest taki, że podczas zabiegu  włos dosłownie wchodzi nam w środek igły (igły stosowane podczas zabiegów mikropigmentacji mają przekrój cieniutkiej rurki). Na włosach osadza się pigment, co daje wrażenie, że skóra głowy została zapigmnetowana. Pigment, który osadził się na włosach, wypłukuje się i finalnie nie osiągamy tak spektakularnego rezultatu, jaki moglibyśmy osiągnąć.
W sytuacji kiedy czeka nas zabieg mikropigmentacji, najkorzystniej jest wieczorem, dzień przed zabiegiem zgolić głowę, na drugi dzień, już zaczną pojawiać się "kropki" wyrastających włosów.
























Linergista widzi jak przebiega naturalna linia włosów, jak gęsto są rozmieszczone i może z dużą precyzją i skutecznością stawiać kropki imitujące włosy.
Pacjenci swoją niechęć do bardzo krótko ściętych włosów tłumaczą faktem, że najważniejsze, by nie było widać skóry głowy, powierzchni gdzie nie ma włosów. Rzeczywiście taki efekt możemy osiągnąć.Tylko, dlaczego decydując się na tak ważny krok jakim jest mikropigmentacja skóry głowy chcemy zadowolić się namiastką?

środa, 22 marca 2017

Jak uzyskać efekt satysfakcjonujący wszystkich, czyli o trudnej sztuce kompromisu


Każdy pacjent, odwiedzający naszą Klinikę, przychodzi ze swoją własną historią, osobistymi obawami, indywidualnymi oczekiwaniami. Naszym zadaniem jest sprostać pragnieniom naszych klientów. Czasami nie jest to proste, szczególnie w przypadkach kiedy mamy świadomość,że wizja zainteresowanego zabiegiem mikropigmentacji, mimo, że realna do osiągnięcia i możliwa do wykonania, naprawdę zamiast podwyższyć standard i komfort życia, może go pogorszyć.
Zgodnie z zasadą przyniesioną w ostatnich dniach przez mojego synka: "lepiej kijek pociękować, niż go później pogrubasić " ;) ;), w przypadkach kiedy mamy wątpliwości, podchodzimy do tematu ostrożnie. Mocniej, bardziej i niżej zawsze możemy zabieg wykonać. Jednak kiedy podczas pierwszej sesji linia frontalna zostanie wyznaczona za nisko, jej kształt nie będzie uwzględniał naturalnej linii zakoli, a kolor pigmentu zostanie wybrany zbyt ciemny, podczas drugiego zabiegu trudno będzie z tej drogi zawrócić.
Jednak po to jesteśmy, by swoim doświadczeniem, wiedzą i świadomością jak będzie prezentował się efekt finalny, wspierać naszych pacjentów. 
Często ludzie obawiają się, żeby kropka nie była zbyt ciemna, a linia frontalna wyznaczająca kształt fryzury była jak najbardziej naturalna. 
W przypadku pana Jarka sprawa wyglądała zupełnie inaczej Do mojego gabinetu wszedł zdecydowany mężczyzna, który dokładnie wiedział czego chce. Rozmowa była bardo konkretna, tak samo jak konkretne były oczekiwania pana Jarka.
Pomyślałam "lekko nie będzie, ale damy radę". Pan Jarek chciał, aby efekt zabiegu był naprawdę spektakularny i zauważalny,  Pan Jarek zdecydowanie potrzebował zmiany wizerunku. Nasz klient nie był całkowicie pozbawiony włosów, co zazwyczaj ułatwia pracę, ponieważ mamy naturalną bazę, na której możemy pracować, zarówno wybierając kolor pigmentu, jak i wyznaczając linię frontalną.

Pan Jarek wybrał najciemniejszy kolor pigmentu, który w moim odczuciu, nie harmonizował z karnacją i kolorem jego krótko ściętych włosów.
Dyskusję na temat kolorów postanowiłam zostawić na później, a początkowo skupić się na narysowaniu linii frontalnej. Wyznaczyłam kształt nowej fryzury pana Jarka, zgodnie z jego naturalną linią włosa. 


Dumna pokazuję w lustrze efekt mojej pracy i ....upssss tutaj nasze wyobrażenie, także okazało się być odmienne.
Pan Jarek chciał, by mikropigmentacja wykonana była jak najniżej, a fryzura miała kształt praktycznie linii prostej. 
Oczywiste było, że to pan Jarek będzie nosił swój nowy image oraz, to on ma być zadowolony. Miałam jednak świadomość, że jeżeli całkowicie spełnię życzenia pana Jarka, efekt finalny będzie bardzo nienaturalny, pacjent najprawdopodobniej będzie niezadowolony, a ja "nie podpiszę" się pod własną pracą. 
Zaczęliśmy swoiste "negocjacje". Wiedziałam, że argumenty muszą być naprawdę przekonywujące. Poprosiłam o pomoc Macieja, linergistę, który miał robioną mikropigmentację i najlepiej wie, co jest istotne dla osoby decydującej się na zabieg :)

Kilka konkretnych informacji i argumentów i.... udało nam się uzyskać kompromis. Linia frontalna została wyznaczona ok 1 cm wyżej niż pierwotnie chciał pan Jarek, delikatnie, zaznaczyliśmy też zakola. Dzięki temu udało nam się uzyskać efekt naturalny dla typu urody klienta.
Kiedy nasz pacjent zobaczył kolor kropki na głowie naszego linergisty, dowiedział się jaki to odcień, zgodził się zastosować podczas zabiegu kolor pigmentu o ton jaśniejszy niż wybrał na początku naszej rozmowy.
Daliśmy radę ustalić wszystkie szczegóły zabiegu :). Zawsze zależy mi na zadowoleniu klientów, jednak ta sytuacja była szczególna, bo i poprzeczkę mieliśmy postawioną wysoko. 

Dziś jesteśmy już po pierwszym zabiegu, szczęśliwie oczekiwania naszego pacjenta i nasze wizje spotkały się w wspólnym miejscu. 
Pan Jarek jest zadowolony ze zmiany wizerunku jaką uzyskaliśmy podczas zabiegu. My wiemy, że nasze decyzje, żeby nie akceptować każdego życzenia klienta, są  trudne, ale prowadzą do satysfakcjonującego zakończenia. Jednym słowem wilk syty, owca cała i wszyscy zadowoleni :)


poniedziałek, 20 marca 2017

Koniec wieńczy dzieło :) Tak szczęśliwe zakończenia lubię najbardziej :)


Panią Anię już przedstawiałam, jej historię już znacie.
Do Pani Ani zawsze będę żywić szczególne emocje, ponieważ była pierwszą pacjentką, która w naszej Klinice poddała się zabiegowi zacieniania skóry głowy. Od momentu naszej pierwszej rozmowy na temat mikropigmentacji minęły prawie cztery miesiące. Pani Ania jest już po trzecim zabiegu, już nie musi nam wierzyć, nie musi nam ufać, dziś już widzi całościowy efekt naszej współpracy. 
Pamiętam stres związany z pierwszą rozmową i obawa, żeby nie urazić Pani Ani. Pamiętam telefon, który odebrałam już następnego dnia po naszej rozmowie i zdecydowany głos Pani Ani informujący mnie o tym, że chce wejść w nieznane i wypróbować nowo-poznaną metodę na własnej skórze,celem polepszenie komfortu życia :).
Największą obawą Pani Ani był lęk przed efektem pomalowanej głowy. Dzisiaj Pani Ania wie, że obawy były nieuzasadnione, choć w pełni zrozumiałe. Zabieg zacienienia spełnił oczekiwania Pani Ani, a my nie mamy się czego wstydzić. 

Podczas trzech zabiegów, wykonywanych w miesięcznych odstępach, zdarzały się momenty trudniejsze, kiedy w niektórych miejscach, skóra nieco trudniej przyjmowała pigment. Zarówno Pani Ania jak i Judyta, która wykonywała zabieg musiały wykazać się dużą cierpliwością. Wiedzieliśmy, że "problematyczne" miejsca wymagały dłuższego przytrzymania igły, troszkę gęstszej kropki, czasem zmiany igły. Jednak co innego wiedzieć i zrobić, a co innego mieć cierpliwość to wszystko znieść. Pani Ania nigdy nie narzekała. Zawsze, z charakterystycznym dla siebie spokojem, cierpliwością i pogodą ducha powtarzała: "Efekt jest wart poświęconego czasu. Tego nie można rozpatrywać w kategorii jakichkolwiek przeszkód czy dyskomfortu". Po każdym etapie dostawaliśmy od Pani Ani informację zwrotną, że jest zadowolona, że mąż zauważył zmianę, że już nie musi się krępować zdjąć czapkę w miejscu publicznym lub pozować do zdjęcia na rodzinnej uroczystości. Problem bardzo rzadkich włosów, za każdym razem doskwierał mniej, ale to koniec wieńczy dzieło. Za nami godziny pracy, godziny rozmów, które umilały nam czas spędzany razem, w jednym gabinecie, ale też chwile milczenia, kiedy znużenie było duże i dotykało zarówno pacjentkę, jak i linergistę.

Dzisiaj wiemy, że było warto.  Pani Ania po ostatnim zabiegu pozwoliła nam się sfotografować.
Dla porównania przedstawiam Panią Anię przed zabiegami i już po trzecim zabiegu.























Z radością wspólnie oglądaliśmy zrobione zdjęcia. Jednak najbardziej wzruszona byłam, następnego dnia, kiedy mój telefon kolejny raz tego dnia wydał dźwięk oznajmujący nową wiadomość. Kiedy na wyświetlaczu mojego telefonu zobaczyłam, że nadawcą jest Pani Ania, z ogromną ciekawością otwierałam wiadomość i czytałam ją ze szczególnymi emocjami: 
"Witam, Pani Małgosiu wczorajsze wieczorne zdjęcia nie oddają efektu, który ja widzę dziś w świetle dziennym. Jest MEGA wspaniale :-)) Dziękuję! Proszę przekazać jeszcze raz moje podziękowania Pani Judycie. Pozdrawiam"
Przyznam szczerze, że czytałam sms-a Judycie i ... byłam wzruszona. 
Pani Aniu życzę Pani nieustannego błysku szczęścia w oczach, który miała Pani spoglądając w lustro po zabiegu. 
Dziękuję, że była Pani naszą Pacjentką. To duża przyjemność móc współpracować z tak cierpliwą i życzliwą osobą.
Wszystkiego dobrego :)

czwartek, 16 marca 2017

Nic na siłę, ale wato zaufać profesjonaliście ;)


Już na samym początku mojej przygody z mikropigmentacją, dowiedziałam się jak duży problem dla mężczyzn stanowi fakt nadmiernego wypadania włosów, prowadzący do ich stopniowej utraty. Pomimo tego, że to wiem, za każdym, razem kiedy do mojego gabinetu wchodzi pacjent, podczas rozmowy, na nowo i w innej odsłonie odkrywam z jednej strony jak trudno jest zaakceptować brak włosów, z drugiej jak trudno jest się przyznać, że fakt łysienia wpływa źle na naszą samoocenę. 
W mijającym tygodniu, na konsultację umówił się pan Piotr, który już telefonicznie, wyraźnie zaznaczał, że jest zainteresowany zabiegiem, jednak jego priorytetem jest to, by efekt mikropigmentacji nie był zbyt mocny, a kropka nie była zbyt ciemna i co za tym idzie, zbyt rzucająca się w oczy. 
Początkowo rozmowa toczyła się standardowo, aż dotarliśmy do momentu jakie oczekiwania ma pan Piotr, jakie efekty ma dać zabieg, by był w jego odczuciu satysfakcjonujący. 
Obawy pana Piotra nie były odosobnione, wielu naszych pacjentów obawia się, że pigment będzie zbyt ciemny, że zagęszczenie kropek będzie zbyt mocno rzucało się w oczy. Jednak zaskoczyła mnie ogromna dbałość o to, by fakt, że na głowie pana Piotra zostały podjęte jakiekolwiek działania, był niewidoczny. Klienci chcą by efekt był naturalny, ale zauważalny. Natomiast pan Piotr nie chciał by koledzy z pracy, znajomi zauważyli, że na jego głowie cokolwiek się wydarzyło i miał już gotowy scenariusz wydarzeń.
Co postanowił pan Piotr? :
Kolor pigmentu miał być możliwie jak najjaśniejszy. 
Podczas pierwszej mikropigmentacji miał być poddany tył głowy, a konkretnie miejsce zwane "czepcem głębokim".

Natomiast przód głowy, mocno zaznaczone zakola miały zostać poddane mikropigmentacji w późniejszej kolejności. 
Nie było by w tym nic bardzo zaskakującego, gdyby nie moja wrodzona dociekliwośc i pytania jakie cierpliwie zadaję moim pacjentom : "Kiedy?", "Dlaczego?" "Jak?". Okazało się, że "później" w ustach pana Piotra oznaczało "za dwa lata". Moje zdumienie: "Dlaczego tak późno?" zostało skwitowane krótkim stwierdzeniem: "Jeżeli zrobię całą głowę jednocześnie, zostanie to zauważone i zaczną się pytania, a ja nie chcę o tym rozmawiać".
W tym momencie już byłam "w domu". Rozpoczęliśmy rozmowę, bardzo poważną, ale dla rozładowania atmosfery przeplataną żartami. Pokazałam panu Piotrowi nasze pigmenty, wszystkie o odcieniach szarości, bo taki kolor ma włos ścięty przy samej skórze. Przedyskutowaliśmy jak będzie wygląda głowa po mikropigmentacji, jaki będzie efekt wizualny, narysowałam linię frontalną i zaczęliśmy szukać kompromisu, efektu, który dawałby satysfakcję panu Piotrowi- bo przecież o to w tym wszystkim chodzi, ale również takiego bym wypuszczała Klienta z Kliniki z poczuciem, że wszystko zostało wykonane tak, jak można było najlepiej.
Ostatecznie, pan Piotr po narysowaniu linii frontalnej, zdecydował się na mikropigmentację także z przodu głowy. Kolor pigmentu zastosowaliśmy najjaśniejszy, jaki pasował do koloru włosów pana Piotra.

Efekt?
Nie o wszystkim mogę pisać ;) , obowiązuje mnie dyskrecja. W każdym razie określenie, że pan Piotr po zabiegu był "zadowolony" to zdecydowanie za mało powiedziane. 
Dzień po wizycie pana Piotra w naszej Klinice, odebrałam od niego telefon, radosny, pełen entuzjazmu głos w słuchawce dziękował mi  że przywróciłam mu radość życia, że decyzja o mikropigmentacji zakoli była oczywiście trafna i, że.... pigment jest naprawdę jasny, więc na drugiej sesji użyjemy już ciemniejszego. Nie byłam zołzą i nie powiedziałam: "A nie mówiłam" ;)

Prawdę powiedziawszy nawet tak nie pomyślałam. Pomyślałam za to, że marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia. Od zawsze chciałam pracować z ludźmi i wspierać ich w trudnych chwilach. Nic by się nie wydarzyło, gdyby nie mój upór, czasami naprawdę do granic znacznego zmęczenia i pomoc tych, którzy mnie wspierają. Jestem Szczęściarą :) , zapracowaną, czasami zmęczoną, ale Szczęściarą :) 

niedziela, 12 marca 2017

Trwałe zacienienie mikro-kropką, czy chwilowa mgiełka dłuższych włosów...? Twój komfort. Twoja decyzja.


Mam to ogromne szczęście, że moja praca jest moją pasją. Nawet jak wymaga ode mnie dużego zaangażowania i pochłania mnóstwo energii, to fakt, że kocham to co robię dodaje entuzjazmu i dużo łatwiej jest mi podjąć wysiłek :)
Nie potrafię powiedzieć, co lubię w mojej pracy najbardziej. Co lubię na pewno i co dodaje mi energię, to kontakt z Klientem. Uwielbiam ten moment, kiedy zaczyna kruszyć się mur, a Pacjent nabiera do mnie zaufania i już wiem, że będziemy względem siebie szczerzy, a to będzie procentować satysfakcjonującym dla mojego Klienta efektem naszych działań.
Niedawno miałam przyjemność rozmawiać z młodą, piękną kobietą. Pani Asia trafiła do mnie, dzięki przyjaciółce, która będąc w Klinice Zawadzka Zdrowy styl życia, po prostu przekazała jej ulotkę informacyjną o mikropigmentacji skóry głowy. 
Pani Asia, mimo młodego wieku, od wielu lat boryka się z znacznym przerzedzeniem włosów na głowie. Początkowo włosy zaczęły wypadać z tył, na czubku głowy, a zmiany nie były mocno zauważalne. Jednak z każdym miesiącem przerzedzana powierzchnia  stawała się coraz bardziej rozległa, a ubytek włosów coraz bardziej intensywny. Pani Asia zaczęła szukać dla siebie optymalnego rozwiązania. Surfując po cyberprzestrzeni natrafiła na informację o mikrowłóknach. Preparat  jest odpowiedzią na problemy osób, które mają włosy silnie przerzedzone. Z uwagi na mechanizm działania nie mogą stosować go osoby, które całkowicie pozbawione są włosów. Mikrowłókna są proste w zastosowaniu. Wystarczy posypać włosy kreatynowymi nanowłóknami, przeczesać i otrzymujemy efekt gęstszych włosów.

Rozwiązanie wydawało się rzeczywiście kuszące, produkt był wygodny w zastosowaniu, a efekt widoczny bezpośrednio po użyciu preparatu. Pani Asia, dla własnego komfortu, pierwszy raz zastosowała mikrowłókna w zaciszu domowym, w przysłowiowym dresie, nigdzie się nie spiesząc. Faktycznie, włosy wyglądały na gęstsze na całej długości, pięknie błyszczały, wszystko wskazywało na to, że metoda jest odpowiedzią na problemy pani Asi.
Jednak szybko okazało się, że zagęszczanie włosów mikrowłóknami, najlepiej sprawdza się właśnie w domowych pieleszach. Pani Asia, dość niemiło wspomina wieczór, kiedy pięknie wyszykowana, miała wyjść na spotkanie z przyjaciółmi. I co z tego, że nasza bohaterka wyglądała jak milion dolarów, kiedy ubierając sukienkę, kreacja ubrudziła się pyłkiem, który zamiast imitować włosy, wyglądał jak kosmiczny, brudnawy pył na błyszczącym materiale.
Szybko okazało się, że stosowanie mikrowłókien bardziej stresuje Panią Asię niż poprawia samopoczucie. 
Nie trudno było przewidzieć, że nie można stosować mikrowłókien przed wizytą na pływalni, ale jak przewidzieć, kiedy będzie padać i nasze zagęszczone włosy zaczną spływać wraz z deszczem, brudząc nam twarz i ubranie?  Trudno było zapanować nad odruchem dotknięcia włosów i muśnięcia ręką twarzy, a taki gest skutkował śladami mikrowłókien pozostawionych zamiast na włosach, na skroniach lub policzkach.
Po dłuższej rozmowie, okazało się, że w odczuciu Pani Asi, mikrowłókna zaklejają mieszki włosowe, utrudniając tym samym odrost włosów. 
Ostatecznie Pani Asia podjęła decyzję, o zabiegu zacienienia skóry głowy. Zabieg ten, co prawda nie zagęści włosów na całej ich długości, ale sprawi, że skóra na głowie nie będzie widoczna. Nasze precyzyjnie postawione kropki, zacienią głowę tak, że prześwity i miejsca, gdzie włosów jest najmniej, zostaną zakamuflowane.
Pani Asia stwierdziła, że metoda mikropigmentacji daje jej zdecydowanie większy komfort w codziennym funkcjonowaniu. Nie musi stresować się każdym gestem wykonanym w pobliżu włosów, nic z jej głowy się już nie posypie. Kiedy zaczyna kropić deszcz, o nic nie trzeba się martwić, ponieważ nic nie spłynie i nie pobrudzi ubrań, a wiatr, nawet najsilniejszy nie wywieje naszych kropek ;) 
Jednym słowem, może zacienienie skóry głowy, nie imituje długich włosów, ale za to zapewnia komfort, spokój i trwałość rozwiązania.
Dla Pani Asi komfort, poczucie spokoju i trwałości okazały się zdecydowanie ważniejsze, niż chwilowe zagęszczenie włosów, które może ulec zniszczeniu z każdym podmuchem wiatru.
Osobiście nie skupiam się na tym czy pada  i jak ubrać bluzkę, żeby nie dotknąć włosów. Dlaczego mieliby to robić moi Pacjenci?

czwartek, 9 marca 2017

Kiedy wystarczy postawić w cieniu, to co ma być niewidoczne, a kiedy trzeba iść na całość



Bez względu na to czy do naszej Kliniki przychodzi Pacjent czy Pacjentka, mamy świadomość, że wizytę poprzedzał trudny etap podjęcia decyzji. 
Włosy są niewątpliwie integralną częścią naszej urody, ich wypadanie, przerzedzanie jest trudne do zaakceptowania, zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn.
Ze swej natury, kobiety chętniej dzielą się swoimi przemyśleniami, refleksjami, emocjami. 
Jednak jako osoba, o dużym stopniu empatii, wiem, że dla mężczyzn, sytuacja utraty włosów często budzi wiele bardzo trudnych emocji, jest przyczyną niekomfortowych sytuacji.
Teoretycznie panie borykające się z problemem nadmiernego wypadania włosów, są w dużo trudniejszej sytuacji niż mężczyźni. Najczęściej pada argument: "Mężczyźni zgolą włosy na "zero" i nie mają kłopotu". Fakt,teoretycznie mężczyźni "jakieś" wyjście z sytuacji mają. Tylko nieliczne kobiety zdecydują się na ogolenie głowy, bo tylko nieliczne będą spójne z takim odważnym, nowym wizerunkiem.
Tylko "teoretycznie" panie, dotknięte problemem nadmiernego wypadania włosów, są w dużo trudniejszej sytuacji, ponieważ często najtrudniejszym krokiem dla mężczyzn nie jest podjecie decyzji o mikropigmentacji skóry głowy, ale odważenie się na całkowite zgolenie włosów na głowie. 
I w tym miejscu zaczyna się moja opowieść. Do naszej Kliniki, często przychodzą Pacjenci, których problem nie polega na całkowitej utracie włosów, ale na znacznym ich przerzedzeniu. 
Podczas pierwszej rozmowy, poznajemy oczekiwania Klienta oraz jego plany i nadzieje związane z wizytą w naszej Klinice. Zdarzają się sytuacje, kiedy Pacjent przychodzi do nas, zdecydowany na działanie, jednak jego plany nie uwzględniają zabiegu mikropigmentacji skóry głowy, ale jej zacienienie. Linergista prowadzący konsultacje, niestety nie zawsze może podzielić i zaakceptować "diagnozę" Klienta. 
Jako profesjonaliści i ludzie, którzy biorą odpowiedzialność za efekty swojej pracy czujemy się zobowiązani do szczerego przedstawienia sytuacji i konsekwencji podjęcia niewłaściwej decyzji.
Rozumiemy, że decyzja o całkowitym zgoleniu głowy jest trudna, wiąże się dość mocną zmianą wizerunku, Pacjent musi się do tej decyzji przyzwyczaić i w pewnym sensie 
"dojrzeć". Jednak, ze względu na zaufanie jakimi obdarzają nas Klienci i wiedzę, jak wyglądać będzie efekt końcowy naszych działań szukamy kompromisu i rozwiązania, które zadowalałoby obie strony.
Osoby decydujące się na zacienienie skóry głowy pomimo, że brak włosów jest już znaczący, argumentują swój wybór faktem, że nie chcą obciąć włosów na bardzo krótko, ale chcą zakamuflować prześwity pomiędzy włosami.Pragną by powierzchnia skóry, która jest bardzo widoczna pomiędzy przerzedzonymi włosami została tak zacieniona, by, jak to określają sami zainteresowani "nie świeciła". 
Jednak,aby zabieg zacienienia skóry głowy był możliwy i przyniósł oczekiwane rezultaty musi być spełniony jeden, konieczny warunek:
Pacjent musi mieć włosy przerzedzone i chcieć je optycznie zagęścić, ale nie może tych włosów być zbyt mało.

Czasami nasi Pacjenci, oczekują od nas zacienienia tam, gdzie włosów praktycznie nie ma. W takich przypadkach rozwiązaniem jest zabieg mikropigmentacji. 
Celem zacienienia skóry głowy jest zakamuflowanie białego, chłodnego odcienia skóry, na odcień dopasowany do odcienia włosów. Pigment jaki wprowadzamy pod naskórek, ma zawsze barwę szarą, dopasowaną swoją intensywnością do koloru włosów Pacjenta.
Kiedyś, pewien Bardzo Energiczny Klient, nie chcąc rezygnować z posiadania troszkę dłuższych włosów, uznał, że najpierw spróbujemy zacienić, skórę głowy, a jak efekt, zgodnie z moimi przewidywaniami nie będzie satysfakcjonujący, będzie wyglądać nienaturalnie i nieestetycznie, wtenczas zgolimy głowę i poddamy ją w całości mikropigmentacji.
Pomysł był naprawdę odważny i bardzo kreatywny, zawierający dużą dawkę kompromisu. Jednak, niestety, nie lubię bardzo tego stwierdzenia, ale "tak się nie da".
Dlaczego?
Ponieważ zagęszczenie kropek stawianych podczas zacieniania skóry głowy jest inne niż podczas mikropigmentacji skóry głowy. 
Kiedy chcemy osiągnąć efekt zacienienia, kropki stawiane za pomocą cieniuteńkiej igiełki są stawiane gęściej, właśnie celem osiągnięcia wrażenia cienia. Podczas zabiegu mikropigmentacji kropki mają imitować krótko ścięty włos, dlatego stawiane są w nieco większych odległościach.
 


Klienci, którzy znają już sposób w jaki pracuję, wiedzą, że jestem perfekcjonistką. Właśnie dlatego, nie mogę pozwolić sobie, na wykonanie zabiegu, o którym, wiem,że Pacjent będzie niezadowolony z efektu końcowego. 
Każdy Pacjent wychodzący z mojej Kliniki jest moją wizytówką, jest najbardziej przekonywującym certyfikatem jakości usług jakie świadczę. Dlatego proszę moich Klientów o zaufanie. Doradzając w konkretnej sytuacji, pragnę jak najlepszego i najbardziej satysfakcjonującego rozwiązania, przeznaczonego indywidualnie dla każdego z Was. 

piątek, 3 marca 2017

"Chodź pomaluj mój świat...."czarną kredką ;) ;)


Wyznaczanie linii frontalnej głowy, to mój ulubiony moment, podczas konsultacji. 
To chwila, kiedy nasz Pacjent pierwszy raz na własne oczy widzi jakie pozytywne zmiany są możliwe, jeżeli tylko odważy się podjąć decyzję. 
"Wyznaczenie linii frontalnej" to mówiąc wprost, narysowanie na głowie specjalistyczną kredką, kształtu fryzury, którą będziemy kreować na głowie Pacjenta. 
W pierwszej kolejności omawiamy oczekiwania Klienta. W tym momencie bardzo często pada pytanie: "A co pani radzi?"
Dla nas najważniejsze jest, aby po zabiegu, głowa wyglądała w 100% naturalnie.
Jeżeli Pacjent jest w pierwszych fazach łysienia, pomocna jest dla nas naturalna linia włosów. 
Bez względu na to czy Pacjent ma naturalne włosy na głowie,czy też nie, konieczne jest podjęcie decyzji o głębokości zakoli. Naturalne jest, że im w młodszym wieku decydujemy się na zabieg, tym zagłębienie zakoli może być "płytsze". W niektórych przypadkach Klienci decydują się  na bardziej prostą, w naszym żargonie nazywamy to "kanciatą" fryzurę. Wszystko zależy od indywidualnego typu urody. Niektórym, w prostej linii włosów nad czołem, jest naprawdę do twarzy, jednak w naszym regionie geograficznym nie są to częste przypadki. 
Wyznaczając linię frontalną, prosimy Klienta, żeby.....się zmarszczył. A to wszystko po to, by, nie wyznaczyć linii włosów poniżej linii zmarszczek. Nowa fryzura nie może przesuwać się wraz z mimiką twarzy, stwarzało by to bardzo nienaturalne wrażenie. 

Często zdarza się tak, że zaczynamy rysować linię frontalną nieco bardziej pogłębioną, wyznaczamy głębsze zakola, żeby później  móc zejść niżej z rysunkiem. Czasami podczas pierwszego zabiegu pigmentujemy głębsze zakola, a podczas kolejnych sesji pomniejszamy je. Zdecydowanie taka metoda jest bardziej bezpieczna, niż stwierdzenie, że podczas pierwszej sesji, zbyt nisko wyznaczyliśmy linię włosów. 
Chcąc umożliwić Pacjentowi wybór i skalę porównawczą, w niektórych przypadkach rysujemy dwie linie frontalne, bardziej i mniej zachodzącą, jedną po prawej , drugą po lewej stronie czoła. 
Kiedy kształt nowej fryzury jest już wyrysowany, Pacjent staje na wprost lustra, a linergista tuż za Pacjentem. W tym zabiegu nie chodzi o zaspokojenie naszej ciekawości, ale o obserwację zachowania naszego Klienta. 

W pierwszym odruchu, przed lustrem każdy staje wyprostowany. Dopiero po chwili zaczynamy przyjmować naturalną pozę, nasza mimika staje się swobodna i naturalna. Dla profesjonalnego linergisty, to wszystko ma znaczenie.Zależy nam na tym by fryzura była jak najbardziej naturalna. Każdy z nas jest w pewnym stopniu asymetryczny, czasami asymetria ma wpływ na to jak przebiegać ma linia włosów. Jeżeli Pacjent chce skonsultować swoją decyzję z bliskimi, po prostu rozcieniamy narysowaną linię, żeby ślad kredki był mniej wyrazisty i Pacjent może swobodnie wyjść z Kliniki do domu, pokazać co go czeka w najbliższej przyszłości :)
Dlaczego rysowanie linii frontalnej jest moim ulubionym momentem podczas konsultacji?
Ponieważ jest to moment kiedy po raz pierwszy widzę na twarzy moich Klientów jak nadzieja zamienia się w pewność, że ta zmiana może się dokonać, że problem, z którym borykają czasami przez kilka lat może zostać rozwiązany. Widzę w ich oczach radość nowej jakości życia.
Czy można oczekiwać czegoś więcej?

środa, 1 marca 2017

Linia frontalna, czyli kształt naszej nowej fryzury :)


Przychodzi Pacjent do naszej Kliniki i nie zawsze wie, jak starannie  i  precyzyjnie będziemy ustalać co chcemy uzyskać w wyniku zabiegu mikropigmentacji :). Po wymianie informacji, co to jest mikropigmentacja, jakie problemy rozwiązuje, ustaleniu, czy zabieg jest odpowiedzią na problemy Klienta, dochodzimy do etapu ustalenia kształtu linii frontalnej. Rysunek linii frontalnej to bardzo istotny element w całym procesie mikropigmentacji. Tak naprawdę, w tym momencie zapada decyzja o tym, jaki kształt będzie miała fryzura. Wyznaczoną przez nas linią włosów możemy, w pewnym stopniu, wizualnie korygować kształt głowy. Pierwszy i bardzo istotny czynnik jaki bierzemy pod uwagę to oczekiwania Pacjenta. Rozmawiamy o tym, czego Pacjent oczekuje, a także jakie problemy są dla niego najważniejsze teraz- przed zabiegiem. 
Zdarzają się w naszej pracy sytuacje, kiedy linergista w innym świetle postrzega stopień problemu, niż sam zainteresowany Pacjent. Zazwyczaj związane jest to z faktem, że Klient nie zdaje sobie sprawy z tego, że z tył, na szczycie głowy, jego włosy znacznie się przerzedziły. W takich sytuacjach, podczas konsultacji, po prostu robimy zdjęcia, wspólnie je omawiamy i podejmujemy decyzję. Oczywiście do  Pacjenta należy ostatnie zdanie, choć bardzo często zdarza się, że nasi Klienci proszą nas o radę lub sugestię. Linergista doradzając Pacjentowi, zwraca uwagę na elementy, któremu samu pacjentowi trudno dostrzec min.: na naturalną postawę, na mimikę naszego Klienta.W celu sklasyfikowania poziomu łysienia lekarze stworzyli tabele przedstawiające poszczególne etapy wypadania włosów. W przypadku mężczyzn najczęściej stosuje się tabelę Norwood-Hamilton. Tabela ilustruje jak przebiega łysienie androgenowe u mężczyzn.*




Ubytek włosów rozpoczyna się w różnym wieku i przebiega w indywidualnym tempie.

Jednak w przypadku znacznego przerzedzenia lub utraty włosów inaczej będzie wyglądać linia frontalna u dwudziestolatka, a inaczej u osoby w wieku czterdziestu czy sześćdziesięciu lat. 
Naszym celem jest osiągnięcie jak bardziej naturalnego wyglądu. Dlatego dostosowujemy głębokość zakoli, zarówno do wieku jak i indywidualnego typu urody klienta. Podobnie jest z linią włosów nad czołem. Czy będzie miała kształt prosty, czy w tzw "szpic" lub "falę" mniej lub bardziej łagodną zależy od decyzji zainteresowanego, a często także jego bliskich, z którymi Pacjenci często się konsultują :)
U kobiet, które cierpią z powodu łysienia androgenowego, występuje nieco inny schemat łysienia. 
Włosy zaczynają się przerzedzać od środka głowy w kierunku skroni. Najlepiej model łysienia u kobiet ilustruje przedstawiona poniżej tzw. skala Ludwig'a. *




U kobiet, w początkowych etapach utraty włosów doskonałe rezultaty przynosi optyczne zagęszczanie włosów.

Dzisiaj troszkę teorii, a jak to wszystko wygląda w praktyce?
Na jakiej wysokości wyznaczamy linię włosów, jak postrzega siebie Pacjent, a no co my zwracamy uwagę. Ile cierpliwości musi wykazać Pacjent względem naszego perfekcjonizmu, a ile my względem wizji Pacjenta o tym wszystkim przeczytacie już w piątek.
* Załączone tabele pochodzą ze strony www.hsr.com.pl