poniedziałek, 20 marca 2017

Koniec wieńczy dzieło :) Tak szczęśliwe zakończenia lubię najbardziej :)


Panią Anię już przedstawiałam, jej historię już znacie.
Do Pani Ani zawsze będę żywić szczególne emocje, ponieważ była pierwszą pacjentką, która w naszej Klinice poddała się zabiegowi zacieniania skóry głowy. Od momentu naszej pierwszej rozmowy na temat mikropigmentacji minęły prawie cztery miesiące. Pani Ania jest już po trzecim zabiegu, już nie musi nam wierzyć, nie musi nam ufać, dziś już widzi całościowy efekt naszej współpracy. 
Pamiętam stres związany z pierwszą rozmową i obawa, żeby nie urazić Pani Ani. Pamiętam telefon, który odebrałam już następnego dnia po naszej rozmowie i zdecydowany głos Pani Ani informujący mnie o tym, że chce wejść w nieznane i wypróbować nowo-poznaną metodę na własnej skórze,celem polepszenie komfortu życia :).
Największą obawą Pani Ani był lęk przed efektem pomalowanej głowy. Dzisiaj Pani Ania wie, że obawy były nieuzasadnione, choć w pełni zrozumiałe. Zabieg zacienienia spełnił oczekiwania Pani Ani, a my nie mamy się czego wstydzić. 

Podczas trzech zabiegów, wykonywanych w miesięcznych odstępach, zdarzały się momenty trudniejsze, kiedy w niektórych miejscach, skóra nieco trudniej przyjmowała pigment. Zarówno Pani Ania jak i Judyta, która wykonywała zabieg musiały wykazać się dużą cierpliwością. Wiedzieliśmy, że "problematyczne" miejsca wymagały dłuższego przytrzymania igły, troszkę gęstszej kropki, czasem zmiany igły. Jednak co innego wiedzieć i zrobić, a co innego mieć cierpliwość to wszystko znieść. Pani Ania nigdy nie narzekała. Zawsze, z charakterystycznym dla siebie spokojem, cierpliwością i pogodą ducha powtarzała: "Efekt jest wart poświęconego czasu. Tego nie można rozpatrywać w kategorii jakichkolwiek przeszkód czy dyskomfortu". Po każdym etapie dostawaliśmy od Pani Ani informację zwrotną, że jest zadowolona, że mąż zauważył zmianę, że już nie musi się krępować zdjąć czapkę w miejscu publicznym lub pozować do zdjęcia na rodzinnej uroczystości. Problem bardzo rzadkich włosów, za każdym razem doskwierał mniej, ale to koniec wieńczy dzieło. Za nami godziny pracy, godziny rozmów, które umilały nam czas spędzany razem, w jednym gabinecie, ale też chwile milczenia, kiedy znużenie było duże i dotykało zarówno pacjentkę, jak i linergistę.

Dzisiaj wiemy, że było warto.  Pani Ania po ostatnim zabiegu pozwoliła nam się sfotografować.
Dla porównania przedstawiam Panią Anię przed zabiegami i już po trzecim zabiegu.























Z radością wspólnie oglądaliśmy zrobione zdjęcia. Jednak najbardziej wzruszona byłam, następnego dnia, kiedy mój telefon kolejny raz tego dnia wydał dźwięk oznajmujący nową wiadomość. Kiedy na wyświetlaczu mojego telefonu zobaczyłam, że nadawcą jest Pani Ania, z ogromną ciekawością otwierałam wiadomość i czytałam ją ze szczególnymi emocjami: 
"Witam, Pani Małgosiu wczorajsze wieczorne zdjęcia nie oddają efektu, który ja widzę dziś w świetle dziennym. Jest MEGA wspaniale :-)) Dziękuję! Proszę przekazać jeszcze raz moje podziękowania Pani Judycie. Pozdrawiam"
Przyznam szczerze, że czytałam sms-a Judycie i ... byłam wzruszona. 
Pani Aniu życzę Pani nieustannego błysku szczęścia w oczach, który miała Pani spoglądając w lustro po zabiegu. 
Dziękuję, że była Pani naszą Pacjentką. To duża przyjemność móc współpracować z tak cierpliwą i życzliwą osobą.
Wszystkiego dobrego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz