Mam to ogromne szczęście, że moja praca jest moją pasją. Nawet jak wymaga ode mnie dużego zaangażowania i pochłania mnóstwo energii, to fakt, że kocham to co robię dodaje entuzjazmu i dużo łatwiej jest mi podjąć wysiłek :)
Nie potrafię powiedzieć, co lubię w mojej pracy najbardziej. Co lubię na pewno i co dodaje mi energię, to kontakt z Klientem. Uwielbiam ten moment, kiedy zaczyna kruszyć się mur, a Pacjent nabiera do mnie zaufania i już wiem, że będziemy względem siebie szczerzy, a to będzie procentować satysfakcjonującym dla mojego Klienta efektem naszych działań.
Niedawno miałam przyjemność rozmawiać z młodą, piękną kobietą. Pani Asia trafiła do mnie, dzięki przyjaciółce, która będąc w Klinice Zawadzka Zdrowy styl życia, po prostu przekazała jej ulotkę informacyjną o mikropigmentacji skóry głowy.
Pani Asia, mimo młodego wieku, od wielu lat boryka się z znacznym przerzedzeniem włosów na głowie. Początkowo włosy zaczęły wypadać z tył, na czubku głowy, a zmiany nie były mocno zauważalne. Jednak z każdym miesiącem przerzedzana powierzchnia stawała się coraz bardziej rozległa, a ubytek włosów coraz bardziej intensywny. Pani Asia zaczęła szukać dla siebie optymalnego rozwiązania. Surfując po cyberprzestrzeni natrafiła na informację o mikrowłóknach. Preparat jest odpowiedzią na problemy osób, które mają włosy silnie przerzedzone. Z uwagi na mechanizm działania nie mogą stosować go osoby, które całkowicie pozbawione są włosów. Mikrowłókna są proste w zastosowaniu. Wystarczy posypać włosy kreatynowymi nanowłóknami, przeczesać i otrzymujemy efekt gęstszych włosów.
Rozwiązanie wydawało się rzeczywiście kuszące, produkt był wygodny w zastosowaniu, a efekt widoczny bezpośrednio po użyciu preparatu. Pani Asia, dla własnego komfortu, pierwszy raz zastosowała mikrowłókna w zaciszu domowym, w przysłowiowym dresie, nigdzie się nie spiesząc. Faktycznie, włosy wyglądały na gęstsze na całej długości, pięknie błyszczały, wszystko wskazywało na to, że metoda jest odpowiedzią na problemy pani Asi.
Jednak szybko okazało się, że zagęszczanie włosów mikrowłóknami, najlepiej sprawdza się właśnie w domowych pieleszach. Pani Asia, dość niemiło wspomina wieczór, kiedy pięknie wyszykowana, miała wyjść na spotkanie z przyjaciółmi. I co z tego, że nasza bohaterka wyglądała jak milion dolarów, kiedy ubierając sukienkę, kreacja ubrudziła się pyłkiem, który zamiast imitować włosy, wyglądał jak kosmiczny, brudnawy pył na błyszczącym materiale.
Szybko okazało się, że stosowanie mikrowłókien bardziej stresuje Panią Asię niż poprawia samopoczucie.
Nie trudno było przewidzieć, że nie można stosować mikrowłókien przed wizytą na pływalni, ale jak przewidzieć, kiedy będzie padać i nasze zagęszczone włosy zaczną spływać wraz z deszczem, brudząc nam twarz i ubranie? Trudno było zapanować nad odruchem dotknięcia włosów i muśnięcia ręką twarzy, a taki gest skutkował śladami mikrowłókien pozostawionych zamiast na włosach, na skroniach lub policzkach.
Po dłuższej rozmowie, okazało się, że w odczuciu Pani Asi, mikrowłókna zaklejają mieszki włosowe, utrudniając tym samym odrost włosów.
Ostatecznie Pani Asia podjęła decyzję, o zabiegu zacienienia skóry głowy. Zabieg ten, co prawda nie zagęści włosów na całej ich długości, ale sprawi, że skóra na głowie nie będzie widoczna. Nasze precyzyjnie postawione kropki, zacienią głowę tak, że prześwity i miejsca, gdzie włosów jest najmniej, zostaną zakamuflowane.
Pani Asia stwierdziła, że metoda mikropigmentacji daje jej zdecydowanie większy komfort w codziennym funkcjonowaniu. Nie musi stresować się każdym gestem wykonanym w pobliżu włosów, nic z jej głowy się już nie posypie. Kiedy zaczyna kropić deszcz, o nic nie trzeba się martwić, ponieważ nic nie spłynie i nie pobrudzi ubrań, a wiatr, nawet najsilniejszy nie wywieje naszych kropek ;)
Jednym słowem, może zacienienie skóry głowy, nie imituje długich włosów, ale za to zapewnia komfort, spokój i trwałość rozwiązania.
Dla Pani Asi komfort, poczucie spokoju i trwałości okazały się zdecydowanie ważniejsze, niż chwilowe zagęszczenie włosów, które może ulec zniszczeniu z każdym podmuchem wiatru.
Osobiście nie skupiam się na tym czy pada i jak ubrać bluzkę, żeby nie dotknąć włosów. Dlaczego mieliby to robić moi Pacjenci?
Osobiście nie skupiam się na tym czy pada i jak ubrać bluzkę, żeby nie dotknąć włosów. Dlaczego mieliby to robić moi Pacjenci?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz